Był rok 285. Byłam młodą wampirzycą, w porównaniu z wiekiem brata. Zawsze go podziwiałam. Tego dnia mieliśmy się spotkać w barze. Miało być jak zawsze. Wejść, zapolować, zabić. Rutyna. Podobna ja byłam bardzo krwiożerczym wampirem, ale to nic w porównaniu do tego jakim wampirem jest Matt.
-Lorem meum. Video te esse ipsum sitientem, et eamus venatum*-powiedział po łacinie mój starszy brat.
-Etiam aliquet imperdiet mi frater**.-odowiedziałam z wielkim szacunkiem w głosie.
Jesteśmy w Rzymie, więc językiem jakiego tu używamy jest łacina. Takim językiem posługuje się od małego, więc nie mam z nim problemu.
Każdy z nas upolował po dwie osoby. Po chwili usłyszeliśmy słowa:
-Vivamus mi amice. Gaudeo te videre .***- był to nieznajomy mi wampir. Brat pokazał mi głową żebym zajęła się swoimi sprawami, a on zaraz do mnie dołączy. Nie wtrącałam się wiedziałam... myślałam że to nie moja sprawa.
-Siora, obudź się-usłyszałam głos Mellisy.-mówiłaś coś po łacinie przez sen.
-Miałam sen o przeszłości-powiedziałam i przytuliłam się do siostry. Wtedy byłyśmy pokłócone. Nie odzywaliśmy się do siebie przez ok. 200 lat.
---------------------------------------------------
*Witaj, moja mała. Widzę że jesteś bardzo spragniona, więc chodźmy polować.
**Tak, owszem mój starszy bracie.
***Witaj mój przyjacielu. Cieszę się że cie widzę.
Ta łacina nie jest dokładna, jakbyście sami wpisali te słowa to wyjdzie trochę inne znaczenie.