-Poprosił ogólnie mnie o to...-nie zdążył dokończyć JEGO imienia, bo mu przerwałam.
-Wiem kto, ale nie wymieniaj JEGO imienia.- powiedziałam bardzo i to bardzo ostro.
-Dałem ci bardzo dużo swojej krwi, nigdy nie słyszałem żeby wampir dawał tyle swojej krwi-ciągnął opowiastkę przed ok 2000 lat Klaus.
- W końcu ugryzł mnie smok. Nikt nie mógł przeżyć jego ugryzienia tylko M... ON wiedział odrazu do kogo iść i zwrócić się o pomoc. Może i jestem MU o to wdzięcza, ale i tak GO nienawidze.
-Co ON ci takiego zrobił? - spytał wyraźnie ciekawy były mąż
-Nie mi, mojej siostrze.- powiedziałam i się zamyśliłam. Myślałam nad tym dniem 673 lata temu. Gdy dowiedzieliśmy się że będziemy mieć dwoje braci Damona i Stefano. Bardzo się cieszyliśmy, ale...
-ON żyje nie możliwe!!!- krzyknełam i spróbowałam z tamtąd uciec. lecz było za późno ON już tu był. Przytrzymał mnie w pół.
-Myślałaś siostrzyczko, że twoi słudzy mnie zabiją. Bardzo się myliłaś- gdy skończył rzucił mnie na fotel.
-Nienawidze cię Matt!- krzyknełam, palnełam go w twarz i znów spróbowałam uciec, tym razem przeszkodził mi były mąż. Czemu akurat Matt. Myślałam że nie żyje, że go nigdy nie zobacze, ani nie zobaczy go Melissa. Jak mógł to zrobić własnej siostrze. Czy mówilam już że go nienawidze!?- Zostawcie mnie w spokoju, ale najpierw oddaj mi męża!
-Nigdy.-powiedział spokojnie i urwał mi się film. Obudziłam się i byłam w jakimś ciemnym pokoju. Wampirą ciemność nie przeszkadza, więc zobaczyłam odrazu moją siostrę jak płacze. Wiedziałam z jakiego powodu.
-On wrócił-powiedziała gdy zobaczyła ze się obudziłam.
-Wiem, widziałam go-pwoiedziałam, a ona jeszcze bardziej się popłakała. Przytuliłam ją natychmiast- nie bój się nic ci nie zrobi- gdy popatrzyła na mnie jak na głupią dodałam - oddam za ciebie siostrzyczko życie. Mam poza tobą 3 braci, więc kogo mam niby bronić. Jesteśmy jedynymi dziewczynami, a tak to sa sami chłopacy. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyliśmy GO. Nic nie mówiłam, tylko przytuliłam mocniej siostrę.
-Czego od nas chcesz świnio- powiedziała Mela zapłakanym głosem. Znów zaczełam ją uspokajać.
-Niczego-powiedział smutnym głosem i wyszedł. To było do niego niepodobne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz